O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

niedziela, 16 kwietnia 2017

1. "Bo los tak chciał?"

Było kilka minut po 12, gdy na biały żwirowy podjazd, zajechało srebrne INFINITI QX80. Kierowca zatrzymał się kilka metrów przed bramą wjazdową, skąd roztaczał się widok na całą posesję. Po dziewiętnastu miesiącach, znowu tu była. W końcu, kiedyś musiała się przemóc i przyjechać. To było wspaniałe miejsce. Niegdyś pełen ciepła i miłości dom, teraz również dawał szczęście kolejnemu pokoleniu. Mieszkały tu jej dzieci i wnuki. Kiedyś też tu mieszkała i była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Do czasu. Bo jeśli ktoś myśli, że raz złapane szczęście, będzie nam towarzyszyć do końca życia, niech się obudzi ze snu. W jednej sekundzie można stracić wszystko. Z dnia na dzień, można zostać obdartym z marzeń i planów. Tylko dlaczego? Bo los tak chciał? Bo popełniliśmy jakiś błąd i przeznaczenie upomniało się o zapłatę?

Biorąc głęboki wdech, Maya ponownie zapaliła silnik, wkrótce przejeżdżając przez bramę. O tej porze roku, ogród był jeszcze smutny. Co prawda, pierwsze zielone listki były już na drzewach i krzewach, ale brakowało kwiatów. W górskim klimacie, wiosna budziła się nieco wolniej. Na wzgórzach, takich jak to gdzie stał ich drewniany dom, dłużej zalegał śnieg. Na szczęście, o śniegu wszyscy już dawno zapomnieli. Jedyne co, to nie dopisywała pogoda. Był 16 kwietnia i 4 stopnie na termometrze. To zdecydowanie za mało jak na tę porę roku. Będąc jeszcze w aucie, słyszała radosne piski swoich wnuczek, które pomimo próśb ich matki, wybiegły z domu przywitać babcię. Czteroletnie bliźniaczki jednojajowe, Sara i Kate, odkąd pojawiły się na świecie, były jej oczkiem w głowie. Wprowadziły do domu tyle radości, co niegdyś jej własne dzieci. Zabierając kluczyki, wysiadła z auta i zamknęła za sobą drzwi. W tym samym momencie, poczuła jak dzieci uwieszają się jej granatowego płaszcza.

- Dziewczynki natychmiast do domu! - zawołała Vanessa, biegnąc z kurtkami, których nie zdążyła im założyć. - Ile razy mam wam powtarzać, że nie możecie wybiegać z domu bez kurtek. - spojrzała na nie, ubierając najszybciej jak się dało. - Cześć mamo! - spojrzała na teściową, która pomogła jej ubrać Sarę.

- Cześć Nessi. - uśmiechnęła się, siłując z kapryśną wnuczką, która najwyraźniej miała charakter po tatusiu. - Słyszałyście mamę? Szybciutko do domu, babcia zaraz przyjdzie. No już was nie ma szkraby! - uszczypnęła jedną i drugą w boczki, po czym obie pobiegły w stronę drzwi. Tam przejął je już Jim, ich ojciec a jej syn, który pomachał matce na powitanie.

- Jak się czujesz? - padło pytanie, którego nie chciała usłyszeć.
- Potem porozmawiamy dobrze? - spojrzała na swoją synową.
- Jak sobie życzysz. - przytuliła ją mocno. - Tęskniliśmy. - szepnęła.
- Ja za Wami też. - uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
- Chodź do domu, zimno jest. - popatrzyła na nią z troską w oczach.
- Zaraz przyjdę, daj mi chwilę. - wysiliła się na ciepły uśmiech.
- Tylko szybko. Jim zrobił pyszny obiad. - zatarła zmarznięte dłonie.
- Dziesięć minut. - popatrzyła na nią.

Skoro poprosiła o chwilę dla siebie, Vanessa wróciła do domu. Nie nalegała, ani nie prosiła. Dobrze wiedziała, że powrót do tego domu i miejsca, jest dla jej teściowej wielkim przeżyciem. Zamiast ogrzać się po kilkugodzinnej drodze z Paryża, Maya wybrała spacer po ogrodzie. Obeszła dom z drewnianych bali, aby dostać się na tył posesji. Dzięki dokupieniu sąsiedniej działki, która znajdowała się poniżej skarpy, na której usytuowany był dom, teraz mieli wielki ogród i wspaniały widok na góry. Od czasu, gdy zobaczyła ten drewniany domek po raz pierwszy, minęło 20 lat. Od tamtej pory, dom został powiększony, nieco zmieniony i rozbudowany o kilka pokoi. Wszystko to za sprawą wciąż powiększającej się rodziny. Usiadła na huśtawce przymocowanej do konara starego dębu. Łapiąc się dłońmi za metalowe łańcuchy, odepchnęła się stopami od ziemi. Colton kochał to miejsce. - pomyślała, spoglądając przed siebie. Sam je znalazł, sam też wybudował dom. Czasami nie wierzyła, że to już tyle lat, a jednak. Niedługo kończyła 48 lat, on 50. A przynajmniej tyle powinien. Gdy słońce oświetliło jej twarz, delikatnie zmrużyła oczy, wokół których pojawiły się drobne zmarszczki. Jej śniada skóra, zawsze wyróżniała ją z tłumu. Gdy rozświetlało ją słońce, kolorem przypominała pustynny piasek. Jedni zachwycali się jej urodą, inni uważali, że tu nie pasuje. Już dawno przestała się tym przejmować. Wstając z huśtawki, spojrzała raz jeszcze na ogród, nabrała w płuca świeżego powietrza i skierowała się do domu. Ledwie zdążyła nacisnąć klamkę, gdy dwa małe urwisy, znalazły się przy jej boku. W końcu mogła je wyściskać za wszystkie stracone dni.

- Długo zostanies? - zapytała Kate, spoglądając na nią z nadzieją.
- Zobaczymy, czy mnie nie wykończycie. - zaśmiała się.
- Cześć mamo! - w progu holu pojawił się Jim, obejmując matkę.
- Paliłeś? - zmrużyła oczy specjalnie robiąc swoją groźną minę.
- Przecież wiesz, że rzuciłem ten syf na dobre. - pokręcił głową.
- Tak tylko sprawdzam. - poklepała go po plecach roześmiana.
- Kontrola rodzicielska. - parsknął śmiechem, odsuwając się.
- No co, wciąż jesteś moim dzieckiem. - ścisnęła mu nos.

- Cała Ty. - uśmiechnął się. - Nie byłem pewny czy będziesz chciała ale Nessi przygotowała dla Ciebie wasz pokój. Może być? - zmarszczył lekko czoło zakłopotany tą sytuacją. Przez chwilę zobaczył w jej oczach strach. Tego się właśnie obawiał. Jej reakcji. Mówił Vanessie, że to głupi pomysł, ale ona stwierdziła, że lepiej pogodzić się z pewnymi rzeczami, niż udawać, że ich nie ma.

- W porządku. - w końcu się odezwała. - Nie ma problemu. Może być sypialnia. - uśmiechnęła się, biorąc drugą wnuczkę na ręce. - Przecież to nic takiego, poza tym.. Zresztą nie ważne. Co tak ładnie pachnie hmm? Czyżby placki po węgiersku, ze słynnym sosem wg przepisu ojca? - uśmiechnęła się, spoglądając na Jima.

- A jakże. Mój popisowy obiad. - zaśmiał się pod nosem. - Chodź.

- Idę, idę. A zapomniałabym. Możesz wziąć z bagażnika moją torbę z rzeczami? Są tam też prezenty dla dziewczynek. - spojrzała na niego przez ułamek sekundy, gdy weszła wgłąb domu.. - Kluczyki mam w kieszeni płaszcza. - krzyknęła z salonu, gdzie już zdążyła zostać pociągnięta przez drugą wnuczkę. Tam na środku ogromnego szarego dywanu, miały swoje królestwo zabawek. Wszystko przygotowane na przyjazd babci.

- Zaraz wezmę! - krzyknął, biorąc kluczyki i narzucając kurtkę. Po chwili wyszedł z domu, zabrać wszystko o co prosiła.

- Dajcie babci chwilę odpocząć! - odezwała się Vanessa, która właśnie schodziła po schodach do salonu. - Przepraszam za nie ale.. sama widzisz, już nie mogły się doczekać, kiedy przyjedziesz.

- Nic nie szkodzi. Też się za nimi bardzo stęskniłam. - spojrzała na Nessi, która przysiadła na skórzanym szarym fotelu. - Lepiej opowiadaj co u Was, jak żyjecie. - uśmiechnęła się, siadając z dziećmi na dywanie, wśród ich lalek i misiów.

Bo ja wiem.. - zastanowiła się przez chwilę. - W zasadzie nic specjalnego ani nowego, od czasu gdy rozmawiałyśmy przez telefon. Jim nadal próbuje rozkręcić lokalną gazetę. Może w końcu postawi tę redakcję na nogi a jak nie.. To może założy własną? Niedawno rozmawiał ze mną na ten temat. Zapytaj go. Na pewno Ci opowie o swoim szalonym pomyśle. - pokręciła głową.

- Skąd ja to znam. - zaśmiała się. - A Ty? Dalej wyrabiasz nadgodziny w szpitalu? - zerknęła na nią spod byka.

- Nie. - zaprzeczyła. - Staram się wracać w normalnych godzinach do domu. Jeżeli wypadnie mi jakiś dyżur, no to trudno. Jim i dziewczynki jakoś to przeżyją, ale staram się tego unikać. Wiadomo, nie wszystko da się zaplanować. Wypadnie operacja to muszę zostać. - spojrzała na nią i zaraz na Jima, który wszedł z rzeczami Mayi do salonu.

- Zanieść Ci to wszystko na górę? - spojrzał na matkę.

- Poczekaj, zostaw tylko te torby dla dziewczynek, a resztę możesz zabrać. - podniosła się, biorąc paczki z prezentami. - Dzięki. - spojrzała na niego, po czym odwróciła się do wnuczek. - Byłyście grzeczne? - zerknęła najpierw na Sarę a potem na Kate.

- Tak! - krzyknęły jednogłośnie.
- Mamo, nie musiałaś. - popatrzyła na nią Nessi.
- Chociaż tyle mogę dla nich zrobić. - spojrzała na nią.
- Możesz zrobić coś więcej. - odparła, zgryzając lekko wargę.
- Co masz na myśli. - spojrzała na nią, gdy wręczyła im prezenty.
- Możesz do nas wrócić. - odparła cicho.
- Nie mogę. - skwitowała krótko. - Poza tym są Perla i Bryan.
- Perla lada moment wyfrunie z gniazda. - spojrzała na nią.
- Ale Bryan jeszcze nie. I nie ma tematu. - pokręciła głową.
- Przez tatę nie chcesz tu wrócić. - odparła pewna swoich słów.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - spojrzała na nią rozzłoszczona.
- Okej.. - westchnęła. - Dziewczynki idziemy myć łapki.

Gdy Vanessa zabrała dzieci do łazienki, Maya wstała z kanapy. Każdy kąt tego salonu i tego domu, miał swoją historię. Jim i Vanessa, mało co tu zmienili. Jedynie dodali parę swoich rzeczy. Starała się trzymać nerwy na wodzy. To było trudne, zważywszy na wydarzenia ostatnich kilku miesięcy. Jej idealny świat, rozpadał się na kawałki, a ona nie mogła nic na to poradzić. Spojrzała na schody, prowadzące na piętro. Po chwili, skierowała się właśnie tam. Schodami do góry, na lewo, prosto do sypialni. Drzwi były uchylone. Delikatnie pchnęła je ręką, by otworzyły się na oścież. Przekraczając próg pokoju, złapała się klamki, zamykają oczy. Dopiero gdy wzięła głęboki wdech, puściła złotą klam i zrobiła parę kroków, by usiąść na łóżku. Wciąż nie przestało boleć. Ani trochę. Gdy tylko zamykała oczy, wszystko wracało. Każdy rok, miesiąc, dzień.. Wszystkie wspólne chwile. Patrząc nieprzytomnym wzrokiem na szafę, poczuła spływające po policzku łzy. To było bezwiedne. Nie panowała nad tym. Wytarła ostrożnie oczy, nie chcąc całkiem zepsuć makijażu, który maskował jej zmęczenie. W lustrzanej szafie, widziała swoje odbicie. Wciąż była piękną kobietą. Miała proste brązowe włosy, opadające na ramiona. Gdy się uśmiechała, widoczne były jej niemal wciąż idealne białe zęby. W ostatnim czasie, zapomniała co to uśmiech. Robiła to przy dzieciach, wnuczkach ale gdy była sama, nigdy się nie śmiała. Nie miała siły, ani ochoty. Słysząc wołanie na obiad, wstała z łóżka. Raz jeszcze spojrzała w lustro. Dzięki karierze tancerki, gdy była jeszcze młoda, zawdzięczała swoją obecną figurę. Nawet po dwóch ciążach, nikt by nie powiedział, że kiedyś mogła urodzić dzieci. Potem już tak zostało. Nawyki, dieta, zdrowy styl życia. A może to po prostu geny? Jej mama również była szczupła w jej wieku. Dłużej się nie zastanawiając, zeszła do reszty na obiad. Po posiłku, jak było to tradycją w tym domu, wszyscy zmywali razem. Myli, wycierali i odkładali talerze do kredensu. W trakcie obiadu, dziewczynki powiedziały, że mają na strychu swój zamek i chcą jej pokazać. Oczywiście zgodziła się i gdy już było po sprzątaniu, trzymając obie wnuczki za ręce, poszły we trzy na samą górę.

Trochę się tu zmieniło. - pomyślała, gdy weszła na obszerny teren strychu. Wcześniej była tu typowa graciarnia. Stare meble, zepsute zabawki, sprzęt, który miał być kiedyś naprawiony. Teraz była tu część przeznaczona na szpargały i część zabawowa dla dziewczynek. Faktycznie, miały tu swoje małe królestwo. Kiedy już obejrzała dokładnie ten ich królewski przybytek, rozejrzała się po tej mniej uporządkowanej części strychu. Były tu kufry, stare skrzynki i rozwalone łóżko Chrisa. Na jego widok, przypomniała sobie jak razem z Jimem skakali na nim i w pewnej chwili, po prostu deski trzasnęły. Nie wiedziała, czemu do tej pory go nie wyrzucili. Może z sentymentu? Między tymi wszystkimi rzeczami, znalazła jeszcze coś. Sporej wielkości szare kartonowe pudło, podpisane "rodzice". Długo się nie zastanawiając, sięgnęła po sporo ważący pakunek i przyciągnęła go bliżej okna, gdzie usiadła na krześle. Zerkając jednym okiem na to co robią dziewczynki, sama zabrała się za odklejanie taśmy z kartonu. Gdy w końcu dostała się do zawartości, ze środka wyjęła zdobiony złotymi ornamentami album. Kiedy tylko go otworzyła, uśmiechnęła się, a jednocześnie poczuła napływające do oczu łzy. Przeznaczenie zawsze lubiło z niej kpić, ale żeby aż tak? Przytknęła dłoń do ust, spoglądając na uśmiechniętą parę ze zdjęcia. 

- Babciu? Ty places? - usłyszała cichy głosik Sary.
- Nie ja tylko.. Nic mi nie jest skarbie. - pokręciła głową.
- Co to jest? - wskazała paluszkiem na zdjęcie, które trzymała.
- To są moi rodzice w dniu ślubu. - uśmiechnęła się do niej.
- To stare jest.. - spojrzała zaciekawiona.

- Tak kochanie. To zdjęcie ma dokładnie.. 47 lat. - spojrza na nią, odgarniając jej z czoła, małą grzyweczkę. - Dziś mieli by rocznicę ślubu, gdyby.. - złamał jej się głos i zacisnęła powieki.

- Tu jesteście! - krzyknęła Nessi, która wdrapała się na strych. - Wszędzie Was szukałam a wy tu.. Mamo? - spojrzała na Mayę, która trzymała w dłoni zdjęcie swoich rodziców. - Ej.. - podeszła do niej, od razu ją przytulając i cicho szepcząc. - Nie płacz słyszysz? Musisz być silna. Wiem, że go kochałaś. Babcia jest silna i Ty też musisz. Wiedziałaś, że kiedyś to się stanie.. - spojrzała w końcu na nią, ocierając palcami jej łzy. - Popsujesz sobie makijaż.. - uśmiechnęła się, żeby ją trochę rozbawić.

- Nie radzę sobie z tym. Staram się ale czasami.. - pokręciła głową, biorąc głębszy oddech. - W ciągu niecałych dwóch lat, straciłam najważniejszych mężczyzn w swoim życiu.

- Nie tylko Ty mamo. My też. - spojrzała na nią. - Chodź, nie siedź tutaj. Zjemy lody, obejrzymy fajny film, pogadamy. Wiesz dobrze, że wspomnienia potrafią skrzywdzić. Nie katuj się.

- Daj mi chwilę, zaraz przyjdę. - ucałowała ją w policzek.
- Okej. Tylko na pewno. - uśmiechnęła się. - Idziecie na lody?
- Tak! - jak jeden mąż, obie zerwały się na magiczne słowo.

Gdy Maya została całkiem sama, sięgnęła po drugi album. Na pierwszej fotografii byli jej rodzice, ona, jej młodszy brat Ranvir i najmłodsza z rodziny Saagarów,  Ami. Stali na tle napisu "Witamy w Paryżu". Pamiętała jak ktoś obcy, zrobił im to zdjęcie na prośbę ojca. Miała tu 9 lat, jej brat 7 a siostra 4. Tego dnia przyjechali do Francji. To było marzenie jej matki. Po przykrych wydarzeniach, jakie dotknęły ich rodzinę, chcieli zacząć od nowa. Gdyby nie jedna szybka decyzja ojca, nigdy by się tu nie znalazła i nie oglądała tych zdjęć. Być może, wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej. 
 
Moi drodzy.
Znacie mnie już jako autorkę historii Singielki. Ta opowieść, jest całkiem inna. Nie znajdziecie odpowiedników moich postaci w żadnym filmie ani książce. To historia dla mnie bardzo osobista i mam do niej szczególny sentyment. To historia, którą stworzyło życie i dwoje ludzi, którzy nigdy nie stanęli ze sobą twarzą w twarz. Może kiedyś, będzie im się dane w końcu spotkać. Zostawiam Wam pierwszy fragment tej bardzo długiej opowieści. Jeśli Wam się spodoba, będą z czasem pojawiać się kolejne części. Póki co, skupię się jednak na Singielce, bo wiem, że to interesuje Was najbardziej a ta historia.. Ją napisało samo życie, więc tak jak do pamiętnika wspomnień, będę tu powracać, by dodać kolejną stronę.

12 komentarzy:

  1. Kochana zapowiada się bardzo interesująco.... Mnie się już podoba.... Czekam na więcej..... Bo miło poczytać coś innego niż....Twoje opowieści są zawsze pierwsza klasa 😘😃💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      To dopiero samiuteńki początek.. Raptem wstęp który rozpocznie drogę przez wspomnienia i pokaże dzieje dwóch skrajnie odmiennych światów i rodzin.

      Usuń
  2. Po tym jak znam Cię z opowiadań Singielki fajnie jest przeczytać coś innego coś opartego na całkiem innej historii w dodatku historii którą napisało życie.
    Zaciekawiło mnie to opowiadanie przeczytałam je w całkowitym skupieniu i spodobało mi się a moja ciekawość co dalej jest duża.
    Więc gdy tylko będą się pojawiać kolejne części napewno będę czytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę <3
      Nie tylko dlatego, że interesuje Was sam fakt, że piszę coś nowego ale że sama historia zaczyna intrygować mimo iż tak naprawdę niewiele można jeszcze zrozumieć :)

      Usuń
  3. Nie zakurzaj tej historii w głowie. Odkurzaj jak najbardziej! 😉 całkowite przeciwieństwo Singielki, ale, kurczę, ciekawie się zapowiada. Jak już się ogarnie kto jest kim i ma się określony mniej więcej obraz sytuacji (bo to przecież całkowicie nowa i autorska historia), to całkiem przyjemnie się to czyta 😋 będziesz miała ciężki orzech do zgryzienia, bo masz Singielkę, poprawianie jej starych części i jeszcze teraz to. A ja na pewno nie dam Ci o tym opowiadaniu zapomnieć. Nie licz na to. Masz przerąbane jednym słowem 😆😂
    PS. Pierwsze co zrobiłam? Sprawdziłam jak wygląda INFINITI QX80 😜😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie! Nie damy Ci zapomnieć o tej historii❤ Czekam na rozwój wydarzeń. Tajemnica gobi tajemnicę, ale wszystko podane lekkim, przyjemnym słodkawym sosie. Ale jak znam Ciebie, mogę przypuszczać, że będzie słodko, gorzko, pikantnie i nie wiem jeszcze jak 😀 Życzę powodzenia z tą historią 😍

      Usuń
    2. Hahahaha wiedziałam, że to zrobisz :)
      Na takie tereny musi być mocne, duże rodzinne auto zwłaszcza, ze to dość liczna rodzina :)) Jak mówiłam, Singielka to inna bajka. Całkowicie bliska nam wszystkim, znane realia, mamy jakiś zarys. Tutaj? Istna niewiadoma.. Kto jest kim, kto co zrobił, namieszał, z kim jest, dlaczego, kiedy się spotkali.. Orzech do zgryzienia już miałam jak zacząć.. Bo tak naprawdę zaczynam od końca i będę się cofać do początku. Spokojna głowa, przewody mi się nie przepalą. Singielka wygrywa i to ją kontynuuję przede wszystkim. Oczywiście łącznie z poprawianiem i dopieszczaniem <3 To opowiadanie będzie pisane w chwili oderwania myśli, zmiany tematu na całkiem inny.

      Usuń
    3. Miss jak Ty mnie dobrze znasz. Dobrze to opisałaś. Będzie wszystkiego po kawałku, sporym kawale powiedziałabym :)

      Usuń
  4. Cholera. Miałam twardo nie komentować, skoro 66 rozdziałów się powstrzymywałam. Bo to jednak odpowiedzialność i takie tam pierdoły. Ale bardzo jestem zaciekawiona, co też kiełkuje w Twojej głowie.
    Też zaczęłam od sprawdzenia jak wyglądał samochód. Ten "kierowca" na początku sprawił, że pierwsze akapity myślałam o jakiejś wypasionej rezydencji, limuzynach i tym podobnej nudzie. Dobrze, że czytałam dalej.
    Pani o hinduskiej urodzie bardzo obiecująca. Tyle rzepów, żeby pozaczepiać historyjki, że aż się prosi o rozwijanie tej historii.
    Także dołączam do komentatorów podlewających Twój kiełek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 66 rozdziałów ciszy więc trudno było zacząć chociaż.. masz szansę skoro części pojawiają się od początku więc zachęcam ale nie zmuszam :) Miło mi Cię poznać i fajnie, że sie odezwałaś. Samochód wcale nie świadczy o człowieku.. wynika z miejsca gdzie trzeba dojechać, gdzie musi być mocna maszyna.. Nie powiem, że nie będzie bogato.. Będzie ale pieniądze nigdy szczęścia nie dały nikomu z tej rodziny. Zapewniły byt ale liczyły się całkiem inne wartości i to one będą najważniejsze. Brawo za rozszyfrowanie pochodzenia mojej bohaterki :)

      Usuń
  5. No i stało się! Zasiałaś we mnie ziarno ciekawości. Hmm.. jaki scenariusz napisało życie dla członków tej rodziny? Chętnie poznam ich losy. Więc pisz Kochana <3 Ty się spełniaj, a nam sprawiaj radość:)
    Pozdrawiam Cię gorąco Monika

    OdpowiedzUsuń